Cóż, tak naprawdę, podobało nam się… wszystko. Ceremonia nienagannie zorganizowana, ale nie sztywna. Zgodna z królewską etykietą, ale z drobnymi ustępstwami, które uczyniły ją wydarzeniem ludzkim, a nie nudnym odprawieniem dworskich rytuałów. Państwu Młodym tego dnia sprzyjało chyba wszystko, włącznie ze słoneczną pogodą. Dla nas to pozycja obowiązkowa, ale obejrzeliśmy ją z przyjemnością. Poniżej to, co zrobiło na nas największe wrażenie.

Suknia panny młodej. Prosta, elegancka, eksponująca idealną figurę i oszałamiającą urodę Meghan Markle, która właściwie nie potrzebuje szczególnej oprawy. Wystarczyło, by do tego prostego fasonu, uszytego z podwójnego jedwabiu panna młoda założyła imponującą, wysadzaną klejnotami tiarę z rodzinnej królewskiej szkatułki i delikatnie wyszywany kwiatami welon, by wyglądała jak prawdziwa księżna. Do tego delikatny, naturalny makijaż, maleńkie kolczyki, bransoletka i skromne szpilki. Perfekcja. Dla porządku: suknię zaprojektował dom mody Givenchy. Podpowiemy, że suknia tego typu jest idealnym wyborem na ślub jesienny lub zimowy, a także ze względu na długi – rękaw kościelny. Poza tym nigdy nie wyjdzie z mody.

Chór gospel, który po kazaniu zaśpiewał piosenkę „Stand by me”.W oryginale z 1961 roku wykonywał ją Ben E King, a potem cała rzesza wykonawców. To jeden z najbardziej znanych utworów miłosnych, którego słowa spokojnie mogłoby zastąpić przysięgę małżeńską. Nas urzekła jego liryczna, wzruszająca wersja, perfekcyjnie wykonana przez chór (a dodatkowo – stroje wokalistów utrzymane w pudrowych różowych i fioletowych tonacjach).

Foto: POOL PA / East News

Foto: POOL PA / East News

 

Kazanie biskupa Michaela Curry’ego z Kościoła episkopalnego w Chicago.Dwór był nieco… zaskoczony żywiołowością mówcy, ale trzeba przyznać, że tak płomiennej i pięknej mowy na ślubie można Meghan i Harry’emu tylko pozazdrościć. Cytaty z Martina Luthera Kinga, nawiązania do współczesnej popkultury, żarty, ale i wzruszające refleksje o sile miłości, wszystko podane w energetycznej formie. Nic dziwnego, że gościom w kościele uśmiech nie schodził z twarzy. No może z wyjątkiem królowej Elżbiety II…

Brama z kwiatów przy wejściu do katedry.Stworzona z białych kwiatów, wplecionych w zielone liście i pnącza. Gigantyczna, gęsta, pozioma po bokach, a na środku układająca się w wysoki łuk. Zwieńczyła wysokie schody prowadzące do kościoła. Panna młoda, ciągnąca za sobą po schodach pięciometrowy tren, przechodząca przez ścianę kwiatów, wyglądała naprawdę magicznie, podobnie pocałunek małżonków po wyjściu z katedry. Dekoracja raczej nieosiągalna na „zwykłej” ceremonii, ale warta przeniesienia do naszych warunków, choćby wersji mini.

Oni. Zakochani, wzruszeni, szczęśliwi. Komentarz jest chyba zbędny 🙂

Skomentuj! :)

Menu